Byem synem kuaka...
(Wspomnienia z niedawnej
przeszoci wsi abikowo)
Od redakcji:
Prezentujemy naszym czytelnikom niezwyke
wspomnienia, dotyczce naszej niedawnej przeszoci, ktrych
autorem jest pracownik Urzdu Miasta Lubo- pan Andrzej Mizerka.
Modszym czytelnikom podajemy ideologiczn definicj sowa
„kuak”, uywanego jako okrelenie obraliwe w okresie
stalinowskim. „Kuak” to wiejski kapitalista, yjcy
z wyzysku innych chopw i bogaccy si kosztem tego wyzysku.
Jednostka aspoeczna, ktr naley usun z socjalistycznej
spoecznoci.”
Urodziem si 1950 roku, wtedy jeszcze we wsi
abikowo, przy ulicy Poznaskiej. W czasie, gdy dorastaem
w domu rodzinnym, dwukrotnie dokonywano zmiany nazwy naszej
ulicy. Najpierw przemianowano j na „Konstantego Rokossowskiego”
by nastpnie, po 1956 r., przemianowa na „abikowsk”, ktra to
nazwa przetrwaa do dzi. W 1957 roku rozpoczem nauk w Szkole
Podstawowej nr 2 i wtedy okazao si, e jestem…”kuakiem”!
„Kuak” to byo moje najpopularniejsze przezwisko w pierwszych
szkolnych latach, syszaem je od kolegw i nie tylko. Pniej
otrzymaem inne-bardziej agodne- „bamber”. Skd to si wzio?
Moe od pocztku.
U schyku XIX wieku mj pradziad -Micha Hossa-
potomek Bambrw, posiadajcy ju w tym czasie due gospodarstwo
rolne, kupi od niemieckiego yda Hugo Blombeka ok. 40 hektarw
ziemi we wsi abikowo. Gospodarstwo to, z caym inwentarzem,
maonkowie Wiktoria i Micha Hossa przekazali w roku 1906
swojej jedynej crce –Stanisawie,
w przededniu jej lubu
z Jzefem Potkowiakiem, rolnikiem
pochodzcym
z pobliskiego Kotowa.
(Na
zdjciu
orszak lubny Babci Stanisawy i Jzefa
Potkowiaka. )
Jzef Potkowiak by synem Walentego i Jadwigi
z Wachowiakw, posiada due gospodarstwo w Kotowie. Z tamtego
czasu zachowa si bardzo ciekawy jest zapis wymiaru doywocia
dla donatorw, umieszczony w ksidze wieczystej, w ktrej
zapisane byo gospodarstwo. (Gdyby dzisiejsi darczycy stosowali
takie zapisy jak moi pradziadkowie, nie byo by tylu ez,
cierpienia i poniania starszych ludzi przez obdarowane ich
majtkiem dzieci.) Wedug zapisu wymiaru (spisanym w jzyku
niemieckim i polskim, bo sprawa toczya si jeszcze pod zaborem
pruskiem), obdarowana, czyli moja Babka Stanisawa- wtedy
jeszcze Stanisawa Hossa, miaa obowizek, pod grob
niewanoci kontraktu darowizny, midzy innymi do:
codziennego dostarczenia rodzicom dwch litrw
wieego mleka i dwie marki w gotwce,
tygodniowo: dwa kilo masa, mendel jaj wieych,
poza tym raz w roku, na wita, tucznika minimum pidziesit
centnarw ywej wagi, wgiel na ciki czas i porbane drewno w drewniku.
W niedziele i wita zobowizano j zapisem do udostpniania
rodzicom bryczki, by mogli pojecha do kocioa w Wirach, raz
w tygodniu miaa zapewnia im transport na zakupy do Poznania
i z powrotem, prcz tego po lekarza, ksidza i do apteki,
w razie potrzeby. Wszystko to zostao skrupulatnie spisane przed
notariuszem, w obecnoci ma zaufania, ktry z ramienia
darczycw pilnowa przestrzegania zapisu wymiaru. W dniu lubu
przyszy maonek-Jzef Potkowiak- musia wasnorcznym
owiadczeniem przyj zapisy kontraktu i dopiero wtedy, po
wniesieniu umwionego posagu, zosta dopisany do wspwasnoci
gospodarstwa ony w ksidze wieczystej. Micha Hossa cieszy si
zaufaniem ssiadw,
gospodarujcych
na gruntach abikowa. Funkcj sotysa tej wsi peni
nieprzerwanie przez wier wieku, do koca swego ywota
w 1927 r. Na 25 lecie sotysowania od spoeczestwa
abikowskiego otrzyma zegar stojcy (na zdjciu), ktry chodzi
i bije do dzi. Jego crka-a moja babka- Stanisawa
Potkowiak-szybko owdowiaa i ponownie wysza za m.
W roku 1920 polubia Andrzeja Mizerk z Witowa, syna
Bartomieja i Michaliny. (Protoplasta owego Bartomieja, rwnie
Bartomiej Mizerka posiada udokumentowane tradycje rolnicze
sigajce pocztku XVIII wieku.) Nowy maonek take musia
zoy owiadczenie do ksigi wieczystej, co do „witoci”
zawieranego kontraktu maeskiego a poza tym formalnie uzna
prawa spadkobiercw, synw po Jzefie Potkowiaku, ktrym
zastpi ojca. Pomimo tak skrupulatnych przewidywa mj Pradziad
-Micha Hossa, ktry ponad dwadziecia pi lat sotysowa wsi
abikowo (od pocztku XX wieku), nie mg przewidzie, e 50 lat
pniej sowietyzacja ycia w Polsce spowoduje fal przeladowa
polskich chopw, ktrzy wg Stalina byli „ostatnim reliktem
buruazyjnej Polski” i dlatego naleao ich unicestwi… W kocu
lat 40. ubiegego wieku jedyn pozostaoci wolnego rynku
w Polsce byy prywatne, cho w znacznym stopniu uzalenione od
systemu komunistycznej Polski gospodarstwa chopskie, takie jak
to w abikowie, nalece do mojej Babki Stanisawy Mizerki,
wdowy po zamordowanym przez hitlerowcw Andrzeju Mizerce,
dziaaczu „Sokoa”. Polityka wczesnej wadzy w powojennej
Polsce miaa doprowadzi do przymusowej likwidacji prywatnych,
indywidualnych gospodarstw chopskich i zastpienia ich, na
mod sowieck, sieci sowchozw oraz kochozw (w Polsce
nazywanych eufemistycznie spdzielniami). W takiej politycznej
atmosferze gospodarstwo przejli synowie Stanisawy Mizerki:
Kazimierz i mj ojciec- Czesaw. W celu zniszczenia
indywidualnego rolnictwa polskiego starano si wymusi
kolektywizacj wsi, poprzez wprowadzenie przymusowych dostaw
podw rolnych i ywca, nie mwic o nadmiernym wymiarze
podatkw. Niewane czy rolnikowi obrodzio czy nie. Niewane czy
rolnikowi zostao ziarno do przyszorocznego zasiewu, czy
zostay mu warchlaki do dalszego chowu. Urzdnik zabiera
naoony haracz w formie ywca, podw lub gotwki. Jeli
tego nie byo, zabiera rolnika. W 1951 roku za nie wywizanie
si z przymusowych dostaw, niemoliwych do spenienia,
aresztowany zosta mj ojciec- Czesaw Mizerka. Moja
Matka-Felicja (z d. Nowak) zapoyczya si wtedy u najbliszej
rodziny, zapacia naleny wadzy ludowej haracz i mj Ojciec
odzyska wolno. (Na zdjciu moi Rodzice
i ja, w wzku, przy
kociele w. Barbary w abikowie).
Nasta rok 1956, pozornie wiele si wtedy
w kraju zmienio na lepsze. Zniesiono obowizkowe dostawy,
zamieniajc je na przymusow kontraktacj. Sankcje z powodu nie
wywizania si z dostaw i podatkw nie byy ju tak drastyczne.
Ale obelywe przezwisko „kuak”, stosowane wobec czonkw
rolniczych rodzin, nadal funkcjonowao i byo uywane
powszechnie. Dobrze pamitam, jak na bramie wjazdowej do naszego
gospodarstwa, od strony ul. abikowskiej wielokrotnie,
szczeglnie przed pastwowymi witami typu 1 Maja czy 22 Lipca
"nieznani" sprawcy wypisywali noc bia farb „prawomylne
hasa” hasa: „kuak”, „bamber”, „precz z kuakiem”,
„rozkuaczy kuaka”… W 1957 roku, kiedy rozpocza si moja
osobista przygoda ze szko, zrozumiaem co to znaczy by
„kuakiem”. Wikszo dzieciakw, szczeglnie tych starszych,
nie mwio do mnie inaczej ni wanie „kuak” lub „bamber”.
Koledzy w klasie rzadko zwracali si do mnie po imieniu, chyba
e czego potrzebowali. Nauczyciele w ogle nie zwracali na to
uwagi. Dzisiaj, z perspektywy lat uwaam, e niektrzy
z pedagogw dawali ciche przyzwolenie na tego rodzaju „ideowo
poprawne” nkanie, cho przezywanie innych uczniw byo uznawane
w szkole za naganne. Podkrelam, e jest to moja subiektywna
opinia. Tak to widziaem oczami pierwszoklasisty. „Kuakiem”
i „bambrem” byem a do ostatnich klas szkoy podstawowej,
chocia… sabsi przemiewcy musieli si liczy z bolesnymi
konsekwencjami przezywania mnie, w postaci kilku siniakw. Nie
pamitam, aby kto inny z uczniw mojej szkoy nosi przezwisko
„kuak”. Byem zatem jedynym „kuakiem” i „bambrem” w caej
abikowskiej szkole. Moimi pierwszymi nauczycielami byli: Pani
Mikoajewska, od matematyki oraz wspaniaa wychowawczyni -Pani
Janina liwiska, uczca nas jzyka polskiego. Nie wiem dlaczego
Pani liwiska zostaa pominita w zestawieniu nauczycieli,
w wydanej na 100 -lecie Szkoy Podstawowej nr 2 w Luboniu
ksice, pod redakcj obecnej p. Dyrektor. Pani Janina liwiska
wychowaa wiele pokole abikowskich dzieci przede mn i po
mnie. Bya nauczycielem z prawdziwego zdarzenia, wzorem do
naladowania, szczeglnie dla niektrych dzisiejszych pedagogw.
Co do mnie: „kuakiem” przestaem by ostatecznie po skoczeniu
szkoy podstawowej a chyba nawet nieco wczeniej, bo ju
w klasach starszych- szstej, sidmej, przezwisko to stao si
niemodne. W szkole redniej straciem kontakt ze swymi
„przeladowcami” i przylgny do mnie inne przezwiska, mniej
przykre i raczej artobliwe ni omieszajce. Dzi, wspominajc
tamte bardzo dziwne i niepojte dla modego czowieka czasy,
staram si je zrozumie. Nabieram do nich dystansu, pamitam
dobre chwile i ezka w oku si krci… Wspominam mile wszystkich
moich szkolnych kolegw i koleanki z rocznika 1957-64 oraz
nauczycieli, ktrzy byli naprawd wspaniali, szczeglnie Pan
Kierownik Marian Rycki.
Rozkuaczony kuak Andrzej Mizerka (foto.
archiwum autora)
|