<powrót
zakladka
Potomek pracowitych osadników
(Bamberskie korzenie Burmistrza Lubonia Dariusza Szmyta)
Kiedy staramy się zajrzeć w przeszłość trudno nam oderwać się od
rzeczywistości i wyobrazić sobie miejsce, w którym dzisiaj
żyjemy, bez szerokich, oświetlonych ulic, wielkich osiedli
mieszkaniowych i…wody w kranach. A przecież trzysta lat temu
obszar dzisiejszego miasta Luboń był wyludnioną przez wojny
i zarazy pustką osadniczą, po której najpierw przetoczył się
„potop” szwedzki a później wojna północna (ta ostatnia
prowadzona pomiędzy Saksonią a Szwecją, lecz przez osobę
króla-Augusta II Mocnego- na koszt Polski). Wielkopolska była
w tym czasie miejscem niszczących działań wojennych i trzeba
było później wielkich nakładów, by przywrócić jej zadawalający
stan gospodarczy. Właściciele dóbr ziemskich, jeszcze podczas
trwania kampanii wojennej, starali się sprowadzić do swoich
folwarków nowych osadników. W mniejszych posiadłościach, takich
jak dobra Konarzewskie, próbowano zachęcić do osadnictwa na
pustkach i zgliszczach własnych poddanych, przyznając im szereg
ulg w powinnościach oraz nowe prawa. Taki był początek pierwszej
fazy osadniczej na prawach „olenderskich” wsi Lasek, założonej
z woli pani Anny z Radomickich p.v. Działyńskiej, s.v. Gurowskiej
na mokradłach nad Bocianką, na obszarze wydzielonym z gruntów
folwarcznych Wir. Wielcy właściciele ziemscy, jak miasto Poznań,
czy biskupstwo poznańskie, będący w posiadaniu licznych, acz
całkowicie zrujnowanych folwarków, musieli szukać
skuteczniejszych sposobów zaludnienia swoich wsi. Najprościej
było wtedy sprowadzić chętnych do pracy osadników. Ale istotne
utrudnienie rekrutacyjne stanowiła w tym przypadku kwestia
wyznania, ponieważ niedawny pobyt Szwedów i ich protestanckiej
armii, kpiącej z katolickich świętości, pozostawił
w Wielkopolsce jak najgorsze wspomnienia. Jakiś nieznany
z nazwiska dworzanin Biskupa Poznańskiego dotarł w owym czasie
w „podróży służbowej” do Bambergu. Goszczony przez tamtejszego
dostojnika kościelnego podziwiał gospodarność, skrzętność oraz
dobre zdrowie ludności, w większości będącej wyznania
katolickiego. Podobno nawet podjął rozmowy, dotyczące
ewentualnych kontraktów osadniczych ale żadne dokumenty o tym
świadczące nie przetrwały do naszych czasów, prócz zapisanych
fragmentów relacji ustnych. Faktem pozostaje, że właśnie
w Bambergu, wśród mieszkańców przeludnionych wsi, z woli
poznańskich rajców przeprowadzono pierwszą „osadniczą akcję
werbunkową”, a podstawowym warunkiem kontraktu dla osadników
było wyznawanie wiary katolickiej. W roku pańskim 1719 do
poznańskiej wsi Luboń przybyło z Bambergu 60 pierwszych
osadników. (Znamy ich nazwiska. Byli to: Georg Seelmann,
Nicolaus Gliem, Stephan Frankenberg, Anderas Heigelmann, Franz
Hirsch, Johann Schmidt, Zacharias Stenberg, Johann Hinkelmann,
Goorg Blinsler, Peter Tietz, Andreas Basler, Michael Finzler,
Georg Engler. Opisani jako: 2 bezdzietne pary małżeńskie, oraz
11 par małżeńskich z dziećmi, mający w sumie 16 synów
i 18 córek). Dokument lokacyjny dla osiedlonych w Luboniu
wielkopolskich Bambrów wydano 1. 08. 1719 r. W tym samym czasie
lub, jak byśmy dziś powiedzieli, w tym samym transporcie,
najprawdopodobniej przybyło 16 innych rodzin bamberskich
(o nazwiskach: Hirsch, Hiller, Remlein, Fertsch, Schmidt, Roth,
Wagner, Beierlein, Rausch, Paetz, Schneider, Fischer), do
poznańskiej wsi Dębiec. Kolejne grupy Bambrów osiedlano
sukcesywnie w następnych latach (aż do roku 1753) we wsiach:
Bonin, Górczyn, Rataje, Wilda, Jeżyce, Żegrze, należących
również do miasta Poznania. Na własną rękę rekrutowało osadników
biskupstwo poznańskie. W 1747 r. klasztor karmelitów zasiedlił
Bambrami wieś Czapury a w 1754 r. kościół poznański osadził
Bambrów we wsi Wiórek. W tym miejscu należy stwierdzić, że nie
wszyscy niemieccy osadnicy rzeczywiście pochodzili z Bambergu.
Po pierwszej fali osadniczej nazwa „Bamber” przylgnęła do
katolików pochodzenia niemieckiego, osiedlanych na ziemiach
polskich i tak już zostało. Osadnicy kontraktowi byli ludźmi
biednymi, lecz odważnymi i przedsiębiorczymi. Szukali w nowym
miejscu lepszych warunków życia i nie bali się ciężkiej pracy.
Szybko zrekultywowali oddaną w użytkowanie ziemię. Zbudowali
solidne domostwa. Zaczęli się „wykupywać” z dzierżaw. Integracji
Bambrów

z ludnością polską sprzyjała wyznawana wiara katolicka i wspólna
przynależność do określonych parafii. Już drugie pokolenie
osadników zaczęło zawierać związki małżeńskie poza własną grupą
narodowościową i tracić odrębność kulturową. Miejscowa ludność,
przy okazji kontaktów, przejmowała niektóre bamberskie obyczaje.
(Szczególne uznanie zyskał strój kobiet, podkreślający status
majątkowy zasobnej gospodyni lub posażnej panny.) We wsi Lasek,
na strugą zwaną dziś Bocianką, polskim rolnikom wiodło się wtedy
nie najlepiej. Miejsce było niezdrowe, bagniste, ziemie wokół
nieurodzajne, gospodarstwa ubogie. Sytuacja zmieniła się po
uwłaszczeniu, przeprowadzonym przez władze pruskie w roku 1823.
Wzbogaceni Bambrzy nie obawiali się kiepskiej ziemi i ugorów.
Mieli liczne potomstwo. Kupowali w okolicy Poznania i scalali
niewielkie gospodarstwa, z których rezygnowali polscy rolnicy,
migrujący w bardziej żyzne rejony. Tak było i w Lasku. Miejsce
rdzennie polskich rodzin stopniowo zajmowali tu potomkowie
Bambrów, którzy po swojemu zagospodarowali wieś, przenosząc
budynki mieszkalne i zabudowania gospodarskie na wyżej położony
teren, przy dzisiejszej ul. Sobieskiego. (Znany nam układ
urbanistyczny Lasku to ich zasługa.) Nie do końca wiadomo,
w której poznańskiej wsi osiedlił się protoplasta rodu
Szmytów-pra-pra-pradziad Burmistrza Miasta Luboń- Dariusza
Szmyta, ponieważ nazwisko Schmidt (spolszczona wersja –Szmyt)
nosiło kilka bamberskich rodzin i niestety, podczas badań
genealogicznych, prywatnie prowadzonych przez Pawła Szmyta
(młodszego brata Burmistrza Lubonia), nie udało się tego
ustalić. Pewną informację stanowi fakt, że syn założyciela
lubońskiego rodu Szmytów –Karol Józef Schmidt urodził się w roku
1781 w Poznaniu (zmarł w roku 1811 i został pochowany w Wirach).
Małżonka owego Karola Józefa –Anna Elżbieta Jahner -urodziła się
w 1790 r. w Lasku. Małżonkowie na pewno mieszkali we wsi Lasek.
Gdzie?- Tego dokładnie nie wie nikt z obecnie żyjących potomków.
Z ksiąg metrykalnych wynika, że syn Karola Józefa Schmidta
i Anny Elżbiety Jahner- Florian Schmidt -urodził się w Lasku
w roku 1815 (zmarł
tamże
w roku 1870) i do tej właśnie wsi sprowadził z Dębca żonę-
Małgorzatę Kubińską -urodzoną w Dębcu 13. 09. 1820 r. (zmarła
19. 03. 1905 r., została pochowana w Żabikowie). Z tego związku
przyszedł na świat prapradziadek Dariusza Szmyta-Andrzej Schmidt
(na zdjęciu), który urodził się w Dębcu (zapewne w domu
rodzinnym matki) w roku 1850. Andrzej Schmidt (zmarły w Lasku
w roku 1919) to późniejszy właściciel rozległego gospodarstwa
przy ul. Sobieskiego w Lasku, gdzie dziś (na części wydzielonej
przez darczyńców) stoi piękny kościół p. w. św. Maksymiliana
Marii Kolbego. Jako dorosły mężczyzna ów Andrzej Schmidt,
poprzez małżeństwo z Michaliną Heigelmann (także
rodowitą
Bamberką, urodzoną 21. 03. 1856 r. w Lasku, zm. 19. 03. 1930 r.
,na zdjęciu) przejął to zasobne laskowskie gospodarstwo, od
XVIII wieku będące w rękach bamberskich rodów Hoffmanów i Haygelmanów
(vel Heigelmannów). Andrzej i Michalina Schmidtowie
z gospodarstwa w Lasku- to pradziadkowie Dariusza
Szmyta-obecnego Burmistrza naszego miasta. O nich widomo już
nieco więcej, ponieważ w rodzinnej tradycji przechowało się
nieco anegdot, wspomnień i fotografii. Michalina Heigelmann dała
swemu mężowi 10 dzieci -5 i 5 córek (byli to w kolejności
urodzenia: Wawrzyn, Magdalena, Józef, Weronika, Jan, Marta,
Maksymilian, Lew, Cecylia i Elżbieta). Jak przystało na
bamberską rodzinę wszystkie te dzieci się zdrowo wychowały.
Synowie otrzymali wykształcenie w praktycznych zawodach, córki

korzystnie wydano za mąż. Rodzinne gospodarstwo przejęła po
rodzicach jedna z młodszych córek- Cecylia (na zdjęciu z
rodzeństwem i rodzicami, druga z lewej),
która wyszła za mąż za rolnika z Wir -Wacława Kasztelana.
-Z tym gospodarstwem przy ul. Sobieskiego wiąże się jakaś
rodzinna tradycja, według której zawsze przechodziło ono
w spadku po linii żeńskiej.- Opowiada o swoich protoplastach
Burmistrz Miasta Luboń Dariusz Szmyt.-Bo
tak naprawdę to gospodarowali tam zięciowie kolejnych
właścicieli. Pierwszymi gospodarzami na ziemi przy dzisiejszej
ul. Sobieskiego byli Jan Haygelmann i Maria Cyzeler, którzy
pobrali się 19 listopada 1798 r. w kościele w Wirach. Oni
przekazali swoje gospodarstwo córce- Małgorzacie, która wyszła
za mąż za Jana Bogusława Hoffmana z Łęczycy, w dniu 22 listopada
1825 r. w kościele Wirach. Z kolei ich córka -Emilia
Hoffman-wyszła za mąż za Jana Chryzostoma Heigelmanna z Czapur,
w dniu 8 lipca 1851 r. w kościele w Wirach. Córka Heigelmannów-
Michalina (moja prababcia) wyszła za mąż za Andrzeja Schmidta
z Dębca (którego ojciec i dziadkowie pochodzili z Lasku) w dniu
23 lipca 1876 r., w kościele w Wirach. Dlatego w każdym
następnym pokoleniu zmieniało się nazwisko gospodarzy, aż do
2 października 1917 r., kiedy siostra mojego dziadka –Cecylia
Schmidt-wyszła za mąż za Wacława Kasztelana
i wraz z mężem zapoczątkowała znany w Lasku ród….
Dziadek Dariusza Szmyta- Maksymilian
Schmidt -urodzony
16 stycznia w 1891 r., jako młody człowiek został wcielony do
pruskiej armii, walczył na frontach I wojny światowej, został
ranny w nogę i jako niezdatny do dalszej służby wrócił do
rodzinnego domu. (Ta wojenna rana wymagała stałego leczenia.
Podczas okupacji brakowało leków i stara kontuzja stała się
powodem utraty nogi i trwałego inwalidztwa Maksymiliana.)
Maksymilian Schmidt musiał być bardzo przedsiębiorczy. Na chleb
zarabiał pracując w lubońskiej fabryce. Ożenił się i zbudował
swój dom przy ul. Sobieskiego (po drugiej stronie obecnej
ul. Akacjowej). Tam przyszło na świat pięcioro jego dzieci,
wśród nich syn-Andrzej Szmyt (urodzony
w roku 1922,
na zdjęciu z synem)- ojciec Burmistrza Lubonia. Andrzej Szmyt od
dziecka wykazywał zainteresowania techniczne, został
technikiem-mechanikiem i konstruktorem. Kiedy założył własną
rodzinę (żeniąc się z panną Ireną, z domu Mania, której rodzina,
wywodząca się spod Kościana, po II wojnie światowej zamieszkała
w Lasku) wraz z małżonką osiedlili się w pobliżu licznych
krewnych. Na zakupionej parceli (przy ul. Kurowskiego w Lasku),
państwo Szmytowie zbudowali w latach 50-tych XX w. dom dla
siebie i trzech swoich synów. 30 lat później na tej samej
działce, (lecz frontem do ul. Rydla) stanął dom Dariusza
Szmyta-dziś Burmistrza Miasta, kiedy założył własną rodzinę.
Przez ponad 300 lat pracowici przybysze z Bambergu (nazywający
się, w zależności od okresu historycznego i zapisów
metrykalnych: Schmidtami, Schmittami, Szmidtami lub Szmytami, bo
nawet wśród rodzeństwa istnieją różnice w pisowni tego nazwiska)
gospodarowali w podpoznańskich wsiach. Wrośli w tę ziemię tak,
że dziś nikt już nie pamięta, że kiedyś byli tu obcy. W Luboniu
ich potomek został już po raz drugi demokratycznie wybrany
Burmistrzem Miasta… Gdyby nie publikacja prof. Marii
Paradowskiej pt. „Bambrzy” pewnie także w jego rodzinie nikt by
nie wracał do pradawnych korzeni rodu. A przecież drzewo
genealogiczne Szmytów z Lasku nosi w swoich konarach tak wiele
miejscowych nazwisk, że śmiało można powiedzieć, że Burmistrz
Dariusz Szmyt jest w zasadzie krewnym jeśli nie połowy, to na
pewno znacznej części mieszkańców dzisiejszego Lubonia!
Na podstawie genealogicznych ustaleń Pawła Szmyta opracowała
Izabella Szczepaniak (foto. archiwum rodzinne Dariusza Szmyta i arch.
redakcji)
<powrót
|