REKLAMA
<powrt zakladka

 

Prywatne wspomnienia ks. dziekana Karola Biniasia

o Janie Pawle II

 

Proboszcz parafii w. Jana Bosko w Luboniu ks. dziekan Karol Binia (na zdjciu ) podzieli si z nami w 2005 r. swoimi wspomnieniami o Janie Pawle II.

Z okazji beatyfikacji Papiea -Polaka przypominamy czytelnikom nasz publikacj.

...Biskupa krakowskiego- ks. Karola Wojty-poznaem na dugo przedtem, zanim zosta wybrany papieem Janem Pawem II. Kilkakrotnie nasze drogi skrzyoway si. Miaem wic szczliw okazj zetkn si z Nim osobicie i obserwowa Go w rnych, take kuluarowych sytuacjach. Po raz pierwszy zobaczyem ks. biskupa K. Wojty w 1966 r., podczas uroczystych obchodw 1000-lecia pastwa polskiego, w katedrze poznaskiej. Do Poznania zjecha wtedy cay wczesny episkopat. Ostrw Tumski wypeni si nieprzebranym tumem ludzi, ktrzy chcieli nie tylko uczestniczy w uroczystociach, ale take zobaczy dostojnikw Kocioa. Byem wtedy uczniem klasy maturalnej i ministrantem w poznaskiej katedrze. Wiedziaem, e bd suy do uroczystej Mszy witej, ale nie przypuszczaem, e spotka mnie zaszczyt usugiwania biskupowi krakowskiemu Karolowi Wojtyle! Ks. biskup Wojtya nosi wtedy na sobie wielk peleryn. Moja rola polegaa na podtrzymywaniu tej peleryny, wobec czego podczas Mszy w. w katedrze i pniej, w czasie przejcia dostojnikw do paacu arcybiskupiego, byem cieniem ks. biskupa Wojtyy. Pamitam z jak yczliwoci odnosi si do mnie- nastoletniego chopaka. Wypytywa gdzie mieszkam, do jakiej szkoy chodz i co chc robi w przyszoci. Z zadowoleniem przyj fakt, e bylimy imiennikami a kiedy powiedziaem Mu, e po maturze chc wstpi do seminarium duchownego, spojrza na mnie jako badawczo i powiedzia:

-„To jest wana decyzja, dobrze j sobie przemyl chopcze. Zastanw si nad ni jeszcze raz, bo to wybr na cae ycie!”…(Jego sowa kazay mi wejrze w siebie do gbi. Zaczem od nowa zastanawia si nad swoim powoaniem, jak mi to sugerowa i znalazem potwierdzenie swojego wyboru! Rok pniej rozpoczem studia w poznaskim seminarium duchownym.) Z tamtego dnia pamitm jeszcze podziw, z jakim biskup Karol Wojtya przyglda si wielkiemu tumowi, szczelnie wypeniajcemu Ostw Tumski. Pamitam Jego sowa:

-„Tyle narodu, tyle narodu! Oni wiedz, e tutaj bya kolebka wszystkiego!” (Po latach w podobny sposb Ojciec wity Jan Pawe II wypowiedzia si w czasie Mszy w. w Poznaniu, na Pl. Adama Mickiewicza.) Musz przyzna, e uja mnie-modego ministranta- owa serdeczno i bezporednio kocielnego dostojnika. Po raz drugi spotkaem ks. Karola Wojty, wtedy ju kardynaa, w czasie obchodw uroczystoci w. Wojciecha w Gnienie, w ktrych jako delegacja z poznaskiego seminarium uczestniczylismy wraz z dwoma kolegami. Do Gniezna przybyli wwczas najwysi hierarchowie polskiego Kocioa. Po uroczystociach cae duchowiestwo zaproszono na wsplny obiad, do sali gnienieskiego seminarium. (Jako delegaci take zasiedlimy do stou.) Wanie podczas obiadu zdarzya si zabawna sytuacja, ktra bardzo dobrze charakteryzowaa osobowo przyszego papiea. Przy stole gociom usugiwali wtedy klerycy gnieniescy, dla ktrych, si rzeczy, ta rola bya nowoci. Trudno si dziwi, e kiedy roznosili gorce ziemniaki (a te ziemniaki byy elegancko rozoone w wazach do zup), jeden z klerykw zagapi si, wypuci cikie naczynie z rk i ca jego zawarto wysypa ks. kardynaowi Wojtyle na sutann! Zrobio si zamieszanie. Niefortunny sprawca zzielenia z przeraenia a kardyna Wojtya poklepa go dobrotliwie po ramieniu i skwitowa ca spraw sowami:

-„…Nie przejmuj si tak bardzo. Ale jak w przyszoci zostaniesz kardynaem to pamitaj, eby zawsze zabiera ze sob w podr dwie sutanny! Na wszelki wypadek, gdyby ci si co takiego przytrafio!” Potem ks. Kardyna przeprosi wszystkich, poszed si przebra i za chwil wrci, jakby nic si nie stao. Ani przez moment si nie zdenerwowa. Byem tego wiadkiem i dobrze t zabawn lekcj sobie zapamitaem. Krtko po tym zdarzeniu, latem, podczas wakacyjnego pobytu w Zakopanem z grup modziey z organizacji katolickiej Rodzina Rodzin, spotkaem ks. kardynaa Karola Wojty w zupenie innej sytuacji. Rodzina Rodzin to bya organizacja zaoona przez ks. kardynaa Stefana Wyszyskiego. W jej ramach ludzie nie tylko wsplnie si modlili, ale take pomagali sobie nawzajem i organizowali wakacje dla swoich dzieci. (My, klerycy poznascy, jedzilimy z grupami wakacyjnymi jako opiekunowie, bo ks. Prymas uwaa, e tylko Poznaniacy potrafi wyywi modzie przez dwa tygodnia za tak mae pienidze, jakie na ten cel przeznaczano.) Na zakoczenie wakacji wszystkie grupy spotykay si w Czstochowie. Tam przyjeda take ks. Prymas- Stefan Wyszyski. Bya wsplna Msza w. i nocne czuwanie. Tamtego lata opiekowaem si, jak pamitam, grup studentw z Warszawy. Z Zakopanego pojechalimy wprost na spotkanie z ks. Prymasem, do Czstochowy. W tym samym czasie na Jasnej Grze odbyway si rekolekcje dla inteligencji katolickiej z Krakowa. Prowadzi je ks. kardyna Karol Wojtya. Jako kleryk miaem wtedy okazj usugiwa Mu w zakrystii, kiedy ubiera si do Mszy w. Towarzyszy Mu podczas rekolekcji jaki znajomy ksidz (prawdopodobnie z Krakowa, bo zwraca si do niego po imieniu). W pewnym momencie kardyna Wojtya spojrza na swoje buty, pochyli si do tego ksidza i z umiechem powiedzia:

-… „Popatrz, caa podeszwa mi odchodzi. Bd musia szura nogami po ziemi, eby przy otarzu nie byo tego wida! Nie zabraem drugiej pary butw.”… Wtedy kardyna Wojtya wyda mi si jaki bardzo zwyczajny i po ludzku bliski. Okazywa swoj zwyk pogod ducha i nie przejmowa si drobiazgami. Kiedy kardyna Karol Wojtya zosta papieem i ju jako

Ojciec wity Jan Pawe II odwiedzi Pozna, mogem stwierdzi, e wcale si nie zmieni. W czasie tamtej historycznej ju wizyty miaem do spenienia wane zadanie- bdc wikariuszem parafii w. Marcina w Poznaniu nie tylko byem odpowiedzialny za przygotowanie uroczystoci, lecz w trakcie Mszy w. staem w pierwszym rzdzie, trzymaem puszk z komunikantami a pniej rozdawaem komuni wit. Mimo ogromnego przeycia duchowego czuem take wielk blisko z Ojcem witym. Poznawaem zapamitane z wczeniejszych spotka gesty i serdeczne sowa. To by ten sam czowiek! Gdyby mi wtedy kazano opisa Ojca witego, przenoszcego si z Polski do Watykanu, przedstawibym Go na rysunku, na ktrym umiechnity Karol Wojtya idzie pieszo, w sutannie i butach-traperkach, niosc na ramieniu ukochane narty. Na kocu nart powiewaby kapelusz kardynalski…

Na podstawie ustnych wspomnie ks. dziekana Karola Biniasia

opracowaa Izabella Szczepaniak 

(Tekst ukaza si drukiem w 2005 r., w kwietniowym numerze „Echu Lubonia” , foto. arch. IPN)

 

 

                                                                       <powrt